Kultura jedzenia rozwijała się i zmieniała przez wieki. Od średniowiecza co najmniej do połowy XVII wieku w Polsce jadano głównie rękami ze wspólnych mis. Powszechnie wiadomo, że najwięcej drobnoustrojów przenoszonych jest poprzez brudne ręce. To narażało naszych przodków na większe i bardziej różnorodne zagrożenia epidemiologiczne niż nas dzisiaj. Obecnie używanie sztućców i mycie rąk przed posiłkiem są normą, ale wciąż chętnie dzielimy się butelką z napojem czy gryzem kanapki, a przy tym wymieniamy się śliną. Czy może się z tym wiązać jakieś niebezpieczeństwo? Na to zagadnienie spróbuję spojrzeć przez pryzmat dzisiejszych czasów i aktualnej wiedzy.
Drobnoustrojów potencjalnie przenoszonych drogą śliny są setki – to zarówno wirusy, jak i grzyby, czy bakterie. Jedną z nich jest bakteria Helicobacter pylori, którą według danych z 2004 r. zakażonych w Polsce jest 84% osób dorosłych. Ta bakteria, której nazwa większości z nas zdecydowanie obiła się o uszy, to drobnoustrój powodujący zapalenie żołądka oraz przyczyniający się do rozwoju choroby wrzodowej.
Ale jak właściwie szerzy się zakażenie tą bakterią? I dlaczego dotyczy ono tak dużego procentu populacji? Otóż do zakażenia dochodzi najczęściej drogą pokarmową, np. poprzez używanie tych samych naczyń czy picie z jednej butelki. Aby ochronić się przed bakterią Helicobater pylori, należy nie dzielić się napojem czy nadgryzioną kanapką i tym samym uniknąć kontaktu ze śliną innej osoby.
Mimo że nie zawsze nosicielstwo jest równoznaczne z rozwojem choroby, to według wytycznych dla osób dorosłych w Polsce u każdego nosiciela należy przeprowadzić eradykację, czyli całkowite usunięcie bakterii z organizmu. Dlaczego? Ponieważ nawet bezobjawowe zarażenie może prowadzić do przewlekłego zapalenia. Leczenie zazwyczaj trwa 2 tygodnie i polega na podawaniu antybiotyków oraz inhibitorów pompy protonowej.
Oczywiście objawowe zakażenia na skutek kontaktu ze śliną zdarzają się rzadko, ponieważ nasz organizm jest wyposażony w mechanizmy obronne stworzone po to, by chronić nas już na etapie wnikania drobnoustrojów przez śluzówki.
Jak więc dochodzi do zakażeń i jakie mamy systemy obronne przeciw nim? Żeby doszło do zakażenia, po pierwsze osoba, z której śliną mamy kontakt, musi być aktualnie czymś zakażona. Zdecydowanie powinniśmy wtedy unikać dzielenia się, ponieważ ryzyko, że się zakazimy, jest istotnie wyższe, nie zawsze jednak możemy to stwierdzić. Istnieją infekcje bezobjawowe lub takie, które są zakaźne, jeszcze zanim dadzą objawy. Po drugie przeciwciała, które nabywamy po przebyciu infekcji lub zaszczepieniu, chronią nas przed określonymi patogenami. Tu należałoby zwrócić szczególną uwagę na osoby immunoniekompetentne, czyli takie, które mają upośledzoną odporność z powodu chorób lub przyjmowanych leków. Dodatkowo chorzy z mukowiscydozą mają wrodzoną skłonność do infekcji dróg oddechowych ze względu na zwiększone wydzielanie lepkiego śluzu w oskrzelach. Każdy z nas posiada też mechanizmy odporności wrodzonej, jest to np. ślina o działaniu bakteriobójczym i inaktywującym na wirusy. Głównym enzymem biorącym udział w obronie tkanek jamy ustnej przed działaniem patogenów jest lizozym. To dzięki tym systemom obronnym nie każdy kontakt z patogenem spowoduje rozwój infekcji. Wreszcie po trzecie, żeby styczność z drobnoustrojami doprowadziła do rozwoju choroby, musi ich wniknąć wystarczająca ilość o odpowiedniej zjadliwości, a gospodarz (czyli my) musi być podatny na zachorowanie. Do czynników zwiększających taką podatność mogą należeć osłabienie organizmu czy uszkodzenia śluzówki, które ułatwiają wniknięcie czynników chorobotwórczych.
Z powyższych wyjaśnień wynika, że chociaż ryzyko zakażenia przez kontakt ze śliną drugiego człowieka jest niskie, wciąż istnieje. Z tego względu osoby, u których przebieg infekcji może być cięższy, powinny w miarę możliwości uważać i nie dopuszczać do niebezpiecznych dla ich zdrowia sytuacji.
Bardzo istotne jest to, żeby chronić nie tylko nas samych, ale też innych. Jeśli zauważymy u siebie cechy choroby lub jakiekolwiek zmiany na śluzówce ust o nieznanym pochodzeniu, nie proponujmy innym osobom dzielenia się posiłkiem czy napojem, bo możemy narazić ich na wirus opryszczki lub grzybicę jamy ustnej. Również bakterie powodujące próchnicę zębów można przenosić wraz ze śliną, więc zwróćmy też uwagę na stan swojego uzębienia.
Należy również wspomnieć o konieczności unikania całowania małych dzieci czy oblizywania smoczka (taki, który upadnie na podłogę czy ziemię, najlepiej opłukać wodą, zanim podamy go dziecku). Niesie to ryzyko przenoszenia na niemowlę o niedoskonale rozwiniętym układzie odpornościowym chorób takich jak: opryszczka, mononukleoza czy próchnica. Nawet całowanie w rączki jest kontrowersyjne, ponieważ najmłodsi często wkładają je do ust.
Co więc odpowiadać na pytanie: ,,Ode mnie się nie napijesz?”. Być może jest to dobra okazja do podzielenia się ciekawostkami na temat bakterii Helicobakter pylori, dzięki czemu nie tylko nie obrazimy naszego rozmówcy, ale też przyczynimy się do odbycia z nim interesującej rozmowy.
Bibliografia
- Davidson. Choroby wewnętrzne. Edra Urban & Partner, Wrocław, wydanie 23, 2020.
- Gajewski P., Szczeklik A. Interna Szczeklika 2020. Podręcznik chorób wewnętrznych, Medycyna Praktyczna, wydanie 12, 2020.
- https://www.mp.pl/pacjent/choroby-zakazne/ekspert/show.html?id=96549