Jak żyć dobrze w związku miłosnym z przewlekle chorą osobą

Para ślubna
Fot. P. Polowczyk

Dzisiejsze nasze spotkanie jest niejako kontynuacją poprzedniego, gdzie dzieliłem się refleksjami dotyczącymi funkcjonowania w rodzinie. Teraz skupię się na związku miłosnym. W poprzednim naszym spotkaniu sprowadziłem miłość do trzech wymiarów: do namiętności, intymności i więzi. Podzieliłem się uwagami dotyczącymi więzi zwanej w literaturze zobowiązaniem.

Czas więc na przyjrzenie się pozostałym wymiarom miłości. Zacznę od sposobów indywidualnego ustosunkowania się do partnera i stylów miłosnego funkcjonowania w związku. Tu w sukurs przyszła mi teoria miłości opracowana przez amerykańskiego psychologa Johna Lee bazująca na rodzajach miłości wyodrębnionych już w starożytnej Grecji. Badacz ten wyróżnił sześć typów miłości (stylów przeżywania i zachowania w związku).

Pierwsze trzy (tzw. podstawowe) odnoszą się do tego, jak czujemy naszą miłość. Są to:

  • Eros (namiętność),
  • Ludus (zabawa),
  • Storge (przyjaźń).

Pozostałe trzy (tzw. pochodne) dotyczą tego, w jaki sposób zachowujemy się w związku. To:

  • Pragma (miłość praktyczna),
  • Mania (intensywność),
  • Agape (bezinteresowność).

I tak Eros to typ miłości romantycznej, związanej z fascynacją drugą osobą. To taki permanentny stan zakochania. Tutaj partnerzy chcą jak najwięcej czasu spędzać razem. Charakterystyczny dla tego stanu jest też silny pociąg fizyczny i chęć dostarczania i odbierania jak największej ilości przyjemności w różnej postaci, począwszy od prezentów, a na eksperymentach w sferze seksu kończąc. W czystej postaci to jeszcze stosunkowo mało dojrzała miłość.

Ludus natomiast to traktowanie miłości jako zabawy i swego rodzaju gry. A w grze idzie o to, by wygrać, wykazać przewagę. W tym rodzaju miłości dąży się przede wszystkim do zaspokojenia własnych potrzeb, a gdy w związku pojawiają się problemy, to brak jest umiejętności ich wspólnego rozwiązywania. Kłaniają się tu nastawienia egoistyczne.

W miłości typu Storge mamy do czynienia z niskim poziomem namiętności. To raczej miłość przyjacielska, zrównoważona, bez uniesień, ale i bez konfliktów. Jest stosunkowo trwała i pokonująca przeciwności. Intymność fizyczna schodzi tutaj na plan dalszy.

Kombinacje tych trzech typów miłości podstawowych dają kolejne trzy pochodne typy miłości.

I tak kombinacja Ludus i Storge daje miłość zwaną Pragma. To miłość praktyczna. Osoby reprezentujące ten typ miłości traktują związek jako swego rodzaju inwestycję. W związku kalkulują możliwe zyski i straty. Przesłanką do trwania w związku lub jego zakończenia są względy praktyczne.

Połączenie miłości typu Eros i Ludus daje rodzaj miłości zwany Manią. To miłość bardzo intensywna i obsesyjna. Często nawracające myśli o partnerze powodują przeżywanie lęku przed jego ewentualną utratą. To miłość, gdzie istnieje silna potrzeba podtrzymywania uczuć i uwagi przez partnerów, czemu towarzyszą wątpliwości co do wzajemnej wierności i zaangażowania.

Ostatni rodzaj miłości to Agape, połączenie Eros i Storge. Z jednej strony energia Ludus, z drugiej zrównoważenie Storge. Agape to miłość pełna poświęcenia i troski o drugą osobę. W związku o tym typie miłości występuje aktywne i silne zaangażowanie w tworzenie więzi. W Agape łatwo zapomina się o sobie, myśląc o dobru partnera, ale bez poczucia własnej straty i ograniczenia. Agape traktuje się jako wręcz moralny ideał miłości.

Zastanów się, który z tych sześciu typów miłości charakteryzuje Twój związek. Czy można wzmocnić go o jakieś elementy charakterystyczne dla innego stylu przeżywania miłości, a może trzeba coś zmodyfikować?

Mówimy o związku miłosnym, a tak na dobrą sprawę to niewiele jeszcze powiedziałem o relacji seksualnej, i to w związku z osobą przewlekle chorą. Seks (przepraszam za skrót myślowy) należy do zachowań cechujących się chyba największą dozą przeżyć emocjonalnych zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych. Dotyka przecież najbardziej intymnych pokładów ludzkiej egzystencji. I już na początku miłosnej relacji wpływa na jej późniejszy charakter. Często chociażby młodzi ludzie wchodzący w ten rodzaj relacji mówią: „Nie kupuje się kota w worku”, „Muszę sprawdzić i ewentualnie dograć współżycie seksualne, by później uniknąć problemów”. Takie podejście jest dobre, ale gdy kupujemy pralkę lub samochód. W przypadku tego ostatniego możemy nawet dokonać jazdy próbnej. W tym wypadku „jazdy próbnej” nie ma, również nie dostajemy gwarancji jak na samochód. Gwarantami dobrej relacji seksualnej jesteśmy my sami i to drogą nauki po „dokonaniu zakupu”. Już przeszło dziesięć lat temu natknąłem się na artykuł opublikowany w jednym z renomowanych międzynarodowych czasopism naukowych, w którym to autorzy po przebadaniu kilku tysięcy osób stwierdzili, że najwyższym poziomem satysfakcji seksualnej i najwyższą jakością związku cechują się ci, którzy swój „pierwszy raz” mieli po ślubie i pozostają sobie wierni. Jak wynika z późniejszych badań, zasada ta dotyczy również związków nieformalnych i wolna jest od uwarunkowań socjokulturowych, światopoglądowych czy stosunku do religii.

Człowiek w życiu uczy się wszystkiego. Uczy się chodzić, jeść, czytać czy pisać. Tak samo uczy się zachowań seksualnych. Oczywiście, żeby rozpocząć naukę, trzeba mieć określony poziom rozwoju. Nim dziecko nauczy się chodzić, musi dojrzeć do tej umiejętności, zdobyć właściwy poziom koordynacji, siły mięśniowej itd. Tak samo jest z seksem. Człowiek musi mieć dojrzały do tych zachowań organizm (kobiety osiągają dojrzałość hormonalną i immunologiczną około 20. roku życia, mężczyźni trochę wcześniej). Właściwy musi być też poziom rozwoju psychicznego i społecznego, czyli posiadać należy umiejętność do podjęcia określonego działania i odwagę do ponoszenia konsekwencji swych decyzji.

Wiemy już, że relacja seksualna, jeśli traktujemy ją jako przejaw miłości, jest nie tylko namiętnością, ale również intymnością i więzią. Te dwie ostatnie kształtują się wolniej niż seksualna namiętność. Budowanie intymności i więzi wymaga czasu, konsekwencji, czasami codziennych zmagań. Jeśli zostanie wykształcona w zrozumieniu, nawet w codziennych „bojach” czy dyskusjach, to stanie się gwarantem trwałego i dobrego związku. Małgorzata Kornacka w swej książce Małżeństwo. Instrukcja obsługi daje ciekawą analogię. Słowo „małżeństwo” w swym początkowym członie zawiera określenie „małż”. Tu pytanie: skąd się bierze perła? Ano właśnie z ciała małża. Jeśli w ciele tego mięczaka pojawi się zadra (ziarnko piasku, inna dolegliwa rzecz), zaczyna on ją oblewać masą perłową, by to dało mu ulgę. Czyni tak czasami bardzo długo, nawet latami. Po tym czasie obsługi swej niewygody „rodzi” piękną, idealnie kulistą perłę. Dokładnie tak samo jest z kształtowaniem się relacji seksualnej. Jeśli partnerom towarzyszy wzajemna wrażliwość, zauważanie siebie, umiejętność radzenia sobie z bieżącymi wyzwaniami, a nie obrażanie się i pielęgnowanie niechęci i urazy, to by mieć wzajemną satysfakcję nie są potrzebne wymyślne gadżety seksualne czy drogie prezenty. Wystarczy odruchowo zerwany i podarowany kwiatek, przytulenie się czy też przysłowiowe popatrzenie na wschód lub zachód słońca.

Niestety, w swoim gabinecie często spotykam osoby, które uległy złudnemu przekonaniu, że ich atrakcyjność, wartość jako człowieka związana jest z wydolnością seksualną. Osoby te pod wpływem mediów, popkultury, miałkiego spojrzenia na sens swojego życia podległy po prostu procesowi seksualizacji. Seks oddzieliły od miłości i na nim chciały budować pozostałe wartości. Seks, który miał ich dowartościować, podnieść skuteczność ich życia, doprowadził do sięgania po pornografię, zmiany partnera, zdrady małżeńskiej. W konsekwencji dał poczucie przegranej.

I tutaj pojawia się kwestia nadania właściwej hierarchii. Seks jest bardzo istotnym wymiarem naszego życia, ale powinien być harmonijnie wpisany we wszystkie jego wymiary. Niektórzy z seksu czynią „bożka”, wartość nadrzędną, i to wedle niego kształtują swoją samocenę, wartość siebie. Jeśli zaczynamy od dobrej komunikacji w łóżku i od tego uzależniamy inne sfery aktywności życiowej, to poniesiemy porażkę. Jeśli mamy dobrą relację z sobą i z kochaną osobą, a także z innymi ludźmi, to i w łóżku będzie dobrze.

Może powiesz: „Ale z jedną osobą przez całe życie, i to jeszcze z przewlekle chorą, nie dam rady”. Otóż z punktu widzenia naukowej seksuologii posiadanie jednego stałego partnera seksualnego jest rozwiązaniem wręcz optymalnym i najbardziej „ekonomicznym”. W aspekcie biologicznym i medycznym jest to jedyny sposób zabezpieczenia się przed chorobami przenoszonymi drogą płciową. Z punktu widzenia psychologicznego trwały związek z jednym partnerem to najwyższy poziom poczucia bezpieczeństwa psychicznego, możliwość pełnej samorealizacji i uniknięcia wielu ryzykownych zachowań. Z punktu widzenia społecznego jeden stały partner to optimum dla opieki i wychowania ewentualnego potomstwa, a seksu od prokreacji nie da się przecież bezwarunkowo oddzielić. Z kolei z punktu widzenia etycznego jest to gwarantem bycia w zgodzie z ogólnoludzkimi normami, mówiąc prosto, mniejszy poziom stresu, a większy poziom samozadowolenia i bycia w zgodzie z sobą i innymi. Wreszcie można się sobą po prostu znudzić. Ja po wielokroć obserwuję w swoim gabinecie pięknych, młodych, zamożnych (za sprawą rodziców najczęściej) ludzi, którzy już po kilku latach trwania związku są znudzeni sobą do cna. Tak się dzieje, gdy traktują oni siebie jak zabawki, a związek jako źródło głównie seksualnej przyjemności. Tu nasuwa mi się porównanie do dziecka otrzymującego nową zabawkę (czasami zdobytą wręcz w bojach z rodzicem – tak silne jest jej pożądanie). Rychło zaczyna się zabawką nudzić, rzuca ją w kąt i domaga się nowej. Jeśli ją dostanie, sytuacja się powtórzy i mamy samonakręcającą się spiralę nowych żądań. Ale nie dostawszy od razu nowej, zaczyna interesować się już posiadaną zabawką. Przyjmuje postawę badacza. Zaczyna się jej przyglądać, sprawdza zasady działania, próbuje dobrać się do środka. Jednym słowem jest nią zainteresowane. Tak też jest ze związkiem miłosnym i relacją seksualną. Tutaj nie ma miejsca na nudę. Miłość i seks to fenomeny ciągle się rozwijające, zmieniające. Zauważanie, akceptacja tych procesów, elastyczność to przyjęcie postawy właśnie takiego dziecka badacza, twórczego eksperymentatora, brak więc potrzeby zmiany osoby, której zadeklarowaliśmy miłość i wierność. Zatem warunek: nie oddzielajmy seksu od miłości, a miłość niech będzie dopełniana seksem.

Może to, co napisałem, nie spełniło Twych oczekiwań. Może oczekiwałeś recepty, konkretnej wskazówki np. co do technik współżycia itd. Ale to nie ode mnie. Związek miłosny z osobą przewlekle chorą traktuję tak samo jak każdy inny związek, czyli normalny. Kierujący się tymi samymi prawami i zasadami. Tak, niosący wyzwania, może i ograniczenia (ale to, co ogranicza, może być inspiracją; wróć teraz do motta tego artykułu). Niezależnie od tego, czy jesteś osobą chorą, czy zdrową, a charakteryzuje Ciebie psychiczna elastyczność, czyli w rozumieniu psychologii zdolność do stałego rozwoju, do refleksyjnego myślenia i kierowania się uczuciowością wyższą, a nie stagnacja i egoizm, to wszystko będzie dobrze. Ale wiem, że jesteś osobą poszukującą, otwartą i troszczysz się mądrze o siebie i drugiego. Inaczej przecież nie zabrałbyś się za lekturę tego artykułu.

Fot. Małgorzata Kaczmarek

Niech konkluzją naszego dzisiejszego spotkania będzie dziesięć rad do codziennego stosowania, by żyło nam się lepiej razem i osobno. Ten swego rodzaju „dekalog” dał nam papież Jan XXIII jako uniwersum niezależne od naszych przekonań czy światopoglądu i religijności.

Oto one (trochę sparafrazowane przeze mnie):

  • Tylko dzisiaj postaram się żyć wyłącznie dniem dzisiejszym, nie chcąc rozwiązywać za jednym zamachem wszystkich problemów mego życia.
  • Tylko dzisiaj maksymalnie zatroszczę się o moją postawę: być uprzejmym, nikogo nie krytykować ani tego nie pragnąć, nie uczyć karności nikogo poza samym sobą.
  • Tylko dzisiaj będę szczęśliwy w przekonaniu, że narodziłem się, aby być szczęśliwym, także teraz.
  • Tylko dzisiaj przystosuję się do okoliczności i nie będę domagał się, by to one przystosowały się do moich planów.
  • Tylko dzisiaj przeznaczę przynajmniej dziesięć minut na dobrą lekturę, pamiętając, że jak pokarm potrzebny jest dla życia ciała, tak dobra lektura potrzebna jest dla wewnętrznego ubogacenia się.
  • Tylko dzisiaj uczynię coś dobrego i nikomu o tym nie powiem.
  • Tylko dzisiaj uczynię przynajmniej jedną z tych rzeczy, których czynić nie lubię, a jeśli moje zmysły czułyby się pokrzywdzone, postaram się, aby nikt się o tym nie dowiedział.
  • Tylko dzisiaj sporządzę szczegółowy plan dnia. Może nawet nie wypełnię go dokładnie, ale zredaguję. Będę się strzegł dwóch nieszczęść: pośpiechu i niezdecydowania.
  • Tylko dzisiaj będę wierzył niestrudzenie, nawet gdyby okoliczności mówiły co innego, że Opatrzność opiekuje się mną tak, jakby nikogo innego na świecie nie było.
  • Tylko dzisiaj nie będę się lękał. Szczególnie zaś nie ulęknę się radować pięknem i wierzyć w dobro. Przez 12 godzin mogę zdobyć się na robienie rzeczy, które by mnie przerażały, gdybym pomyślał, że muszę je czynić przez całe życie.

Jak widzisz, rady są proste, ale przyznam, dość trudne do codziennego zastosowania, tym bardziej że łatwo o nich zapomnieć w ferworze codziennego życia. Jestem zwolennikiem „pamięci zewnętrznej”. By o nich pamiętać, skserowałem je i powiesiłem na korkowej tablicy obok biurka, co i Tobie gorąco polecam (przypnij w miejscu, w którym najczęściej przebywasz).

Na zakończenie dzisiejszego spotkania proponuję jeszcze krótki test mojego autorstwa.

Poniżej podałem kilka stwierdzeń związanych z życiem seksualnym, z którymi możesz się zgadzać lub nie. Używając skali od 1 do 7, wskaż, w jakim stopniu zgadzasz się z każdym stwierdzeniem i wpisz swoją ocenę przed danym stwierdzeniem. Proszę o szczere odpowiedzi.

Poszczególne punkty skali oznaczają:

1 – zdecydowanie nie zgadzam się
2 – nie zgadzam się
3 – raczej nie zgadzam się
4 – ani się zgadzam, ani nie zgadzam
5 – raczej zgadzam się
6 – zgadzam się
7 – zdecydowanie zgadzam się

____ Pod wieloma względami moje życie seksualne jest zbliżone do mojego ideału
____ Mam wszystko, co jest mi potrzebne do życia seksualnego
____ Moje życie seksualne zadowala mnie
____ W życiu seksualnym osiągam to, na czym mi naprawdę zależy
____ Gdyby dane mi było jeszcze raz przeżyć swoje życie, to w aspekcie seksualnym wyglądałoby ono prawie tak samo

A teraz zsumuj uzyskane oceny. Jeśli uzyskałaś (uzyskałeś) wynik w przedziale 19–33 punktów, to charakteryzujesz się takim poziomem satysfakcji seksualnej, jak mniej więcej 68% populacji dorosłych Polaków.

Przedyskutuj uzyskane wyniki ze swoim współpartnerem – oddzielnie dla każdego ze stwierdzeń.

Z życiem seksualnym związane jest wiele niedomówień, trudności ze skomunikowaniem się (bo to przecież najbardziej intymna sfera naszego życia). Ten kwestionariusz i jego omówienie pomoże Ci w podniesieniu jakości Twego życia seksualnego, czego Tobie i sobie życzę.

Zdrowia i wytrwałości!

Literatura inspirująca

  1. Baszak-Radomańska E., Sobkowicz J., Seks w stałym związku, Wyd. AKAPIT, Lublin 2011.
  2. Busby D.M., Carroll J.S., Compatibility or Restraint? The Effects of Sexual Timing on Marriage Relationships. „Journal of Family Psychology”, 2010 nr 24 (6).
  3. Dekalog świętego papieża [online]  , dostęp: 14 października 2021.
  4. Jankowska M., Miłość jako najpełniejszy sposób wyrażania siebie, „Fides et Ratio” 2010 nr 3 (3).
  5. Kornacka M., Małżeństwo. Instrukcja obsługi, Fronda, Warszawa 2021.
  6. Rostowski J., Zarys psychologii małżeństwa. Psychologiczne uwarunkowania dobranego związku małżeńskiego, PWN, Warszawa 1987.
  7. Wojciszke B., Psychologia miłości, GWP, Gdańsk 2021.